10 kwietnia 2012
Pleciuga - Christine Dwyer Hickey
Autor: Christine Dwyer Hickey
Tytuł: Pleciuga
Liczba stron: 200
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2006
Ocena: 3+/6
Kilka tygodniu temu wyruszyłam z koleżanką na zakupy. Powiedziała, że ostatni raz wchodzi do księgarni z moją osobą. Za każdym razem, kiedy jesteśmy tam razem, dziewczyna nie opuszcza tego miejsca z pustymi rękoma. Może kogoś zarażę pozytywnym uczuciem w stosunku do książek. Minusem jest oczywiście pusty portfel. Ale jak to mówią, żeby zyskać trzeba zainwestować.
No, ale wracając do głównego tematu. Znajoma wykopała gdzieś "Pleciugę" właśnie. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaznaczyła, że ustawiam się w kolejce po tę książkę. Rzecz jasna, zaraz po właścicielce.
Zazwyczaj z zainteresowaniem czytam lektury, gdzie opisane są problemy. Czy to nałogi, czy trudne dzieciństwo... W tym przypadku również liczyłam na ciekawie spędzony czas.
Główną bohaterką tej pozycji jest Caroline. Jak to określał jej ojciec - była jego małym kompanem. Jak można się domyślić - wszystko było do czasu. Caroline miała jedną wadę. Nie potrafiła trzymać języka za zębami. Obiecywała, że nie powie mamie, że tatuś ją zgubił. Jednak wbiegając do domu zapominała o wszystkim i z błyszczącymi oczami krzyczała na całe gardło:
- Mama, mama! Tatuś wcale mnie nie zgubił!
W domu dziewczynki nie było zbyt wesoło. Tytułowa Pleciuga była jednym z pięciorga dzieci. Jej ojciec często wychodził do kolegów, do baru. W tym czasie matka Caroline wpadała w coraz większą depresję. Dodatkowo znalazła sposób ucieczki - picie.
Dziewczynce było bardzo ciężko. Często słyszała, że nie jest potrzebna, że zawsze brzydko wygląda i nikt jej nie kocha. Została wysłana do szkoły z internatem, prowadzonej przez siostry zakonne. Tam znalazła bliskie sobie koleżanki. Nie przyjaciółki, bo przecież nie mogła opowiedzieć im o sytuacji w domu.
Książkę czytało się bardzo szybko. Czy to dobrze? Zazwyczaj tak, jednak nie w tym przypadku. Zazwyczaj sięgając po tego typu literaturę lubię zamknąć książkę, chwilkę się zastanowić, poczekać. Zacząć czytać po chwili namysłu.
W tym przypadku nie doświadczyłam czegoś takiego. Nie wiem z czego to wynika. Może było za mało emocji? Za bardzo ogólnie? Ciężko mi odpowiedzieć na te pytania. Brakowało mi przerażenia, obojętności, uśmiechu... Czegokolwiek, co pojawiałoby się na twarzach postaci, które brały udział w tej opowieści. One nawet nie miały twarzy w mojej głowie. Nie wyobrażałam sobie. Zupełnie tak, jak wszystko zostałoby mi podetknięte pod sam nos. Gotowe do konsumpcji.
Już na samym początku mogłam się przekonać do narracji. Narratorem jest osoba trzecia, która obserwuje wszystko z boku i nie uczestniczy w wydarzeniach, a co za tym idzie wie bardzo mało, żeby nie napisać nic.
Książka ma też swoje plusy, żeby nie było. Autorka podjęła się trudnego zadania. Opisała coś, co jest dosyć trudne. Trzeba wejść w głowę małego dziecka i rodziców, którym towarzyszą pełne kieliszki. Pomysł był dobry, lecz samo wykonanie nie przypadło mi już do gustu.
Z jakiej strony by nie patrzeć, jest to smutna opowieść. Przynosi wiele cierpienia, bólu i dziecięcej rozpaczy. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A mnie to raczej nie odpowiada. Lubię takie "trudne tematy", jak ty, ale zdecydowanie nie przepadam, gdy w takiej książce uczucia nie są dobrze opisane.
OdpowiedzUsuńA więc tym razem spasuję. ;)
Też nam ten ból, kiedy wchodzę z koleżanką do księgarni, i któraś z nas wynosi łup - rzadko bywa tak, że opuszczamy lokal bez dokonania transakcji.
OdpowiedzUsuńA co do książki, to ja jakoś nie przepadam za smutnymi tematami w książkach, jeśli już, to muszę mieć odpowiedni nastrój. I ostrożnie dobraną lekturę, więc "Pleciugę" sobie odpuszczę. Ale ciekawie o niej napisałaś :)
Nie przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMimo iż warto przeczytać tą książkę i wcielić się w losy jej bohaterów to nie jestem szczególnie do niej przekonana. Raczej nie przeczytam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkoro tak słabo ją oceniłaś to myślę, że nie ma o czym mówić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie wiem, myślę, że warto spróbować:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce. Ale po przeczytaniu recenzji uznałam, że to książka raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
O książce chyba nie słyszałam, ale po ocenie widzę, że nie jest to lektura, którą trzeba przeczytać w pierwszej kolejności. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia. Bo i ja lubię takie "problemowe" książki, ale wady, o których mówisz wzbudzają we mnie sporo wątpliwości. Jeszcze się zastanowię i może kiedyś przeczytam. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie, raczej spasuję.
OdpowiedzUsuńzapraszam na ostatnią notkę bloga only-reviews
OdpowiedzUsuńO, moi znajomi też mi ostatnio powiedzieli, że już nie chodzą ze mną do księgarni ;D Też lubię książki o problemach, ale tym razem chyba spasuję... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza ważne kwestie, za co plus, jednak nie jestem pewna, czy to coś dla mnie.;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten temat można było przedstawić dużo bardziej ciekawie i w zdecydowanie dłuższej wersji. Bądź co bądź nie przepadam za krótkimi powieściami :) "Pleciugę" sobie daruję.
OdpowiedzUsuńChyba dam tej książce szansę. ;) Może mi się spodoba...
OdpowiedzUsuńJa zakupiłam 'Pleciugę' na wyprzedaży.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zakończyłam jej lekturę. Na początku również nie mogłam przekonać się do tego typu narracji. Wydawała mi się specyficzna jak i styl pisania autorki. Jednakże z każdą stroną, coraz głębiej zanurzałam się w świat Caroline. Książka porusza bardzo ważny problem. Jest także smutna. Wzruszyłam się wielokrotnie. Pomimo tego, że jest krótka i może sprawiać (złudne) wrażenie słabej, myślę, że jest godna przeczytania. Może kiedyś jeszcze do niej powrócę.. najlepiej wyrobić własne zdanie o niej, a jedyną drogą do tego jest sięgnięcie po nią :) przecież to taka niegruba pozycja :)